Ogłoszenia

Otworzyliśmy nabór na autorów VSC, zapraszamy do tworzenia z nami!
Strona została graficznie i merytorycznie odświeżona

sobota, 27 maja 2017

Piach, proch i sztuka - marokańska tbourida


Jako że jest to mój pierwszy, debiutowy artykuł na VSC, postanowiłam znaleźć temat na artykuł, który jeszcze nigdy nie pojawił się w wirtualu. Daleko nie musiałam szukać! Przedstawię wam dziś coś, co pewnie większość z was już kiedyś widziała, ale założę się, że nikt nie miał pojęcia co to w ogóle jest :D Tak więc przechodząc do rzeczy...

TBOURIDA!

Ta dziwacznie brzmiąca dla was nazwa pochodzi od słowa baroud, co w marokańskim dialekcie języka arabskiego oznacza "proch strzelniczy". Jest to tradycyjna i bardzo popularna w Maroku sztuka jeździecka inspirowana historyczną berberyjską kawalerią. Ten kolorowy spektakl to pokaz szybkości, wytrzymałości, gracji oraz dyscypliny. 
W dawnych czasach Berberowie i Arabowie za pomocą tbouridy świętowali zwycięstwa w bitwach, a także prezentowali swoje umiejętności jeździeckie i strzeleckie, co gwarantowało im niemały szacunek. Było to coś w rodzaju parady militarnej. Ciekawostką jest fakt, że ta charakterystyczna szarża była także używana w walce w celu zaskoczenia przeciwnika i między innymi z jej pomocą Arabowie podbili Hiszpanię.
Tbourida przeważnie organizowana jest podczas różnych świąt państwowych lub religijnych, ale nie tylko. Jako że cała masa terenów wiejskich wciąż należy do potomków prawdziwych Berberów, tbourida jest tam praktykowana bardzo często i stanowi nieodłączną część historii i kultury. Jednymi z najpopularniejszych wydarzeń, na których możemy takie przedstawienie zobaczyć jest Salon Konia w jednej z najlepszych hodowli arabów w Maroku oraz Grand Prix w tej właśnie dyscyplinie organizowane na cześć króla Muhammada VI. Największe turnieje często trwają kilka lub kilkanaście dni, a zwycięska drużyna może zgarnąć nawet 50 tysięcy euro.
Jak to właściwie wygląda? Generalna zasada jest taka, że mamy drużynę kilkunastu jeźdźców, którzy szarżują naprzód i nagle gwałtownie hamują jednocześnie strzelając z broni prochowej w niebo. Niby nic, niby mało ciekawe, a jednak w Maroku wzbudza to więcej emocji niż niejeden mecz piłkarski. Skupmy się więc na szczegółach.


Tbourida rozgrywa się zawsze na piaszczystym terenie i nie ma od tej reguły wyjątków. Wokół areny znajdują się oczywiście trybuny dla widzów, a także namioty należące do startujących drużyn. Każda drużyna (sorba) składa się przeważnie z 11-15 mężczyzn i koni, wśród których jest jeden dowódca. Coraz częściej w tbouridzie biorą udział także kobiety. Dowódca, zwany też kaid, zbiera drużynę do kupy i pilnuje, żeby każdy koń stał w jednej linii. Wydaje także głośne komendy pozostałym, by wszystko było jak najlepiej zgrane w czasie. Na jego znak jeźdźcy spinają konie i następuje hadda, czyli krótki stęp z następującym po nim kłusem. Kolejna jest talqa - szarża rozpoczynana coraz szybszym galopem. Na okrzyk kapitana wszyscy jednocześnie strzelają w górę lub w ziemię. Im głośniejszy huk i lepsza synchronizacja jeźdźców, tym większy ryk radości na trybunach. Wierzcie mi, w życiu nie słyszałam ludzi wydzierających się głośniej. Finałem jest gwałtowne zatrzymanie koni przed wyznaczoną linią. W sumie jest to jakieś 200-300 metrów biegu. Sędziowie oceniają głównie poziom zgrania jeźdźca ze swoim koniem, synchronizację między członkami drużyny, technikę, a także stroje. Oczywiście zdarzają się wpadki; raz ktoś zleci z konia, innym razem czyjaś broń złośliwie nie zechce wypalić. To również ma wpływ na końcową punktację.



Z uwagi na swoją siłę, szybkość i wytrzymałość, najczęściej wykorzystywanymi w tbouridzie rasami są konie berberyjskie i arabskie. Są one trenowane w wielu stadninach krajowych i u prywatnych właścicieli. Taki koń musi odznaczać się niemałą odwagą, by nie płoszyć się na dźwięk wydzierających się ludzi oraz prochu wybuchającego nad głową i pod kopytami. Dla swoich jeźdźców są bardzo wartościowe, dlatego na co dzień traktuje się je iście po królewsku. Szczególnie "dopieszczone" są wierzchowce należące do samego króla - chodzą słuchy, że każdy z nich ma swojego prywatnego masażystę.
Rząd jeździecki wytwarzany jest ręcznie, dlatego często kosztuje niemałe pieniądze. Podczas mojej ostatniej wizyty w Maroku miałam okazję odwiedzić miejsce, w którym takie sprzęty są produkowane. I szczęka mi opadła jak zobaczyłam, że te z najwyższej półki mogą kosztować nawet kilkadziesiąt tysięcy euro. Oczywiście nie każdy może sobie na taki luksus pozwolić, więc większość zadowala się odrobinę gorszym rodzajem. Przeważnie stroje są robione na zamówienie, bo muszą one różnić się krojem i kolorem w zależności od tego, jaki region kraju reprezentuje dana drużyna. Charakteryzują się bogatymi zdobieniami, które szczególnie z bliska robią niesamowite wrażenie.



Jeśli ktokolwiek z was będzie miał kiedyś okazję odwiedzić ten genialny kraj jakim jest Maroko, gorąco polecam zagadanie do lokalnych mieszkańców. Oni z pewnością będą wiedzieli kiedy i gdzie możecie zobaczyć prawdziwą tbouridę, a wierzcie mi, jest na co popatrzeć!


2 komentarze: